wtorek, 24 maja 2016

"Oddam ci słońce" Jandy Nelson - recencja






Jude jest popularna i bardzo ładna. Dusza towarzystwa, lubiana przez wszystkich. Ma wszystko czego potrzeba nastoletniej dziewczynie. Jednakże zazdrości bratu, który jest jej całkowitym przeciwieństwem, relacji z matką. Noah jest osobą bardzo skrytą. Drobnej budowy chłopiec robi wszystko, żeby w przeciwieństwie do siostry, nie wyróżniać się z tłumu. Niepozorny artysta i samotny chłopiec. Jednak pewnego dnia dzieje się coś co zmienia ich oboje. Jude z wygadanej nastolatki zamienia się w chowającą się w workowatych bluzach dziewczynę, za to Noah ze skrytego nastolatka staje się kimś kim nigdy nie chciał być. Oboje zgubili się w byciu samym sobą i muszą odkryć kim są naprawdę. Odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość.



"Albo pływasz, albo toniesz, takie jest życie."

Książka opowiadająca o odkrywaniu samego siebie i radzeniu sobie z problemami. Dojrzała, poruszająca śmierć kogoś bliskiego, poczucia winy i tożsamości. A przede wszystkim sztuki. Porusza wątek miłości, ale nie jest to nastoletnia, miłosna historyjka. Książka opowiada o tym jak ludzie szukają swojej drugiej połówki, części bez której nie da się pełni sprawnie funkcjonować.

"- Platon pisał o stworzeniach, które miały cztery nogi, cztery ramiona, dwie głowy. Były absolutnie samowystarczalne, ekstatyczne i potężne. Zbyt potężnie, więc Zeus porozcinał je na pół i porozrzucał po świecie, przez co ludzie już na zawsze skazani są na poszukiwanie swojej drugiej połówki, tej, z która mają wspólną duszę. Tylko najszczęśliwsi znajdują swoją drugą połówkę."
"Kiedy spotykasz pokrewną duszę, to tak jakbyś wszedł do domu, w którym już kiedyś byłeś - rozpoznajesz meble, obrazy na ścianach, książki na półkach, zawartość szuflad: znalazłbyś tam drogę nawet po ciemku."

Kiedy sięgnęłam po tą książkę nie spodziewałam się niczego specjalnego. Kolejna przeciętna książka z nastoletnim romansem. Dokładnie tak o niej pomyślałam kiedy trafiła w moje ręce. Spodziewałam się głupiego, nastoletniego romansidła. Okładka także nie zapowiadała niczego specjalnego. Jednakże czysta ciekawość i brak jakiegokolwiek zajęcia skłoniły mnie do przeczytania tej książki.  BOŻE JAKA JA BYŁAM GŁUPIA. Pod tak niepozornym opisem i okładką znalazłam jedną z najwspanialszych książek na świecie.

To jedna z tych książek, którymi nie chcemy się dzielić. Najchętniej schowalibyśmy ją gdzieś gdzie nikt jej nie znajdzie, tak żebyśmy mogli ją mieć tylko i wyłącznie dla siebie. 

 Jandy Nelson nie napisała tej książki słowami. Ona dosłownie namalowała ją używając samej sztuki. Czytając tą książkę widzimy malujące się w naszej głowie obrazy. Jest ona przesycona sztuką. Po przeczytaniu jej chyba każdy poczuje się jak prawdziwy artysta. Nigdy nie przeczytałam książki napisanej z taką pasją z jaką ja sama ją czytałam.

"- Dasz mi ten rysunek? (...)
- Jak dasz mi słońce, gwiazdy, oceany i wszystkie drzewa, może się zastanowię - mówię, wiedząc, że się nie zgodzi. Wie, jak strasznie chciałbym mieć słońce i drzewa. Dzielimy świat między siebie, od kiedy skończyliśmy pięć lat. Idę na całość: po raz pierwszy władza nad światem jest w moim zasięgu. 
- Noah, żartujesz chyba - mówi, prostując się. Wkurza mnie to, jaka jest wysoka. Jakby ją ktoś rozciągnął przez noc. - Wtedy zostałyby mi tylko kwiaty. (...)
- Okej - ciągnie. - Drzewa, gwiazdy, oceany. Dobra. 
- I słońce, Jude. 
- No dobra - mówi, co mnie kompletnie zdumiewa. - Dam ci słońce."


 Język, użyty przez autorkę, niby poetycki jednak prosty do zrozumienia, trafiający do czytelnika. Cudowne opisy, których chyba po raz pierwszy w życiu, nigdy nie chciałam pominąć. Osobiste refleksje postaci, tak różne, a zarazem tak podobne. Dwa różne spojrzenia na świat opisane przez Jude i Noaha.

 Emocje zawarte w tej książce rozbijają cię na miliony milionów kawałeczków żeby wraz z zakończeniem i oceanem łez poskładać cię od nowa. Chyba jeszcze nigdy tyle nie płakałam nawet przy Harrym Potterze, a na pewno nie przy jednej jego części. Historia opisana przez autorkę naprawdę łapie za serce, łapie i nie puszcza tak długo jak ty masz czym płakać.

Czytanie tej książki jest jak układanie puzzli. Na początku wszystko wydaje się niezrozumiałe, jednakże im bardziej zagłębimy się w tą lekturę każdy, nawet pomniejszy jej fragment potem łączy się w całość i nabiera sensu. Trochę jak zbieranie wskazówek dotyczących jakiejś zagadki. Nie poznamy całej prawdy do póki nie poznamy zakończenia.

Piękne spojrzenie na sztukę i refleksje na jej temat. To jak autorka opisuje sztukę ujęło moje serce. Bohaterzy, którzy patrzą na świat w naprawdę artystyczny sposób. Dostrzegają rzeczy na które normalni ludzie nie zwracają uwagi. Malują obrazy w głowach czytelników. I przede wszystkim sprawiają, że i my chcemy zostać artystami. Miłość do sztuki przelewa się pomiędzy stronami i przesiąka do naszych głów.


"Kiedy spotykasz pokrewną duszę, to tak jakbyś wszedł do domu, w którym już kiedyś byłeś - rozpoznajesz meble, obrazy na ścianach, książki na półkach, zawartość szuflad: znalazłbyś tam drogę nawet po ciemku."

Gratuluję autorce, która z taką lekkością opisała wiele poważnych wątków nie psując tym samym książki, a wręcz przeciwnie, nadając jej więcej wartości. Często kiedy autor chce opisać poważniejsze tematy kończy się to tragedią w postaci beznadziejnej książki. W przypadku Jandy wszystko napisane jest idealnie. Nie ma owijania w bawełnę, wszystko jest opisane w taki sposób, że nie da się tego nie kochać. Po prostu perfekcja.


Naprawdę nie zmieniła bym w tej książce nic. Wszystko jest cudowne. Kocham tą książkę całym sercem i szczerze mogę nazwać ją moim odkryciem roku, jak nie całego życia. Opowieść ta, jak i autorka znalazły sobie spore miejsce w moim serduszku i mam nadzieję, że pozostaną tam już na zawsze.

Książka opowiadająca o odkrywaniu samego siebie i radzeniu sobie z problemami. Dojrzała, poruszająca śmierć kogoś bliskiego, poczucia winy i tożsamości. A przede wszystkim sztuki.

Ta książka to sztuka.








Oceniam to na 10/10 bez dwóch zdań. Piękna, cudowna i idealna.













poniedziałek, 23 maja 2016

The Hunger Games Book TAG!


Witam wszystkich trybutów, którzy zagubieni w otchłani internetu trafili na tego posta. Bez zbędnego przedłużania zapraszam was do czytania. Od razu mówię, że postaram się o nie spojlerowanie.


1. Która z książek jest twoją ulubioną z całej trylogii?

 Jest to zdecydowanie ostatnia część, czyli Kosogłos. Głównie ze względu na to, że wszystko się tu rozwiązuje. Mamy pewne zakończenie. Poza tym była bardzo wzruszająca (chyba wiecie o co chodzi nie będę spojlerować) i pełna zwrotów akcji.





2. Jak długo wytrwałbyś na Głodowych Igrzyskach?

Szczerze? Pojęcia nie mam, ale moim skromnym zdaniem (ta bardzo skromnym) byłabym w stanie je wygrać, może nawet jak nie wygrać to przeżyć co najmniej ze 3 dni (może się trochę rozpędziłam z tym wygrywaniem). Moim zdaniem to jest coś dla mnie. Naprawdę. Jestem osobą bardzo wysportowaną, uczyłam się kiedyś strzelać z łuku. Gdybym miała wybrać broń na 100% byłyby to sztylety oraz łuk, potrafię wspinać się po drzewach i ogólnie to budowanie szałasów, rozpalanie ogniska mam opanowane. Jedyne co to musiałabym podszkolić się z tej wiedzy co jeść, a czego nie, bo znając mnie to jadłabym wszystko jak leci. Mam parę cech, które by mi się przydały. Np. strach dodaje mi siły i uwierzcie mi NIGDY się nie poddaje, im większego mam przeciwnika (potwierdza to moja gra w koszykówkę) tym bardziej się staram. Nie wiem jak to opisać po prostu uwalnia się we mnie taki wewnętrzny ogień i chociażbym miała się zahartować na śmierć to się nie poddam. Poza tym (tu się pochwalę) wiele osób, jeżeli chodzi o nie poddawanie się porównuje mnie do Katniss. Jestem z natury osobą, która nigdy się nie poddaje, dąży do celu i niestety cholernie zadziorny charakter, jestem arogancka, ale niestety wrażliwa, poza tym lubie sama siebie czasami katować. Nie daje sobą sterować, więc tak do cholery wygrałabym to (lol, ale się rozpisałam xd)





3. Jaka według ciebie wydarzyła się najdziwniejsza rzecz w trylogii?

Szczerze, teraz nie mogę sobie nic przypomnieć, jednakże było tego trochę.


(TEN GIF JEST PIĘKNY XD)

4. Jak dowiedziałaś się o Igrzyskach Śmierci?

Kiedyś oglądałam telewizje i tam paczam i wiedzę, że lecą Igrzyska Śmierci. No, ale z tego powodu, że mój młodszy brat oglądał ze mną telewizję moja mama nie pozwoliła mi tego włączyć :/ No, ale tytuł jakoś tak mnie zaintrygował, że potem googlowałam to w internecie i szłam na piechotę do biblioteki, która była w cholerę daleko żeby móc wypożyczyć tą książkę. Tak więc dziękuje intrygującemu tytułowi filmu, który znalazłam w telewizji oraz mojej mamie, która nie pozwoliła mi tego oglądać, bo dzięki temu oszczędziłam sobie wielu spojlerów. 





5. Twoja ulubiona postać z książek?

Co to w ogóle za pytanie!? Odpowiedź jest tak oczywista jak to, że kocham czekoladę (och te porównania). Finnick mój seksiak, kocham gościa. Poza tym lubię jeszcze Rue, ale Finnick to po prostu nie wiem, kocham go <3 No i lubiłam jeszcze Mags, Katniss i Cinnę. Poza tym ubóstwiam charakter oraz ogólnie Johannę. 








6. Jaki jest twój ulubiony moment z Igrzysk Śmierci?

(UWAGA SPOJLERY) Jeżeli nie skończyłeś trylogii to czytasz to na własną odpowiedzialność. Więc do tych momentów należy na pewno to jak Finnick powitał Katniss (ta ich pierwsza rozmowa). Śmierć Finnicka, śmierć Prim, to jak Katniss zdecydowała się zabić Coin zamiast Snowa (kocham ten moment). I żeby nie było, że wybieram same śmierci, bo jestem jakaś psychiczna. Nie, po prostu uważam te momenty za najbardziej wzruszające. Uwielbiam też ten moment kiedy Peeta daje Katniss ten chleb, albo polowania z Gale'em. Jak Katniss strzela do tego jabłka na świni na tych "przesłuchaniach" (cholera by to, bo nie pamiętam jak to się nazywało) i robi tego wisielca, gdy Rue umiera, a ona jej robi coś w rodzaju pogrzebu. O i uwielbiam ten moment kiedy razem z Peetą odwiedzają inne dystrykty i na jeden z obywateli, czyli starszy pan podnosi te trzy palce w górę, po szczerej przemowie Katniss i potem go zabijają, a ona się wydziera i w ogóle chyba wiecie o co chodzi xD O i oczywiście to jak Katniss zgłosiła się za Prim na Igrzyska. I miliony innych, których nie wymienię, bo nikomu nie będzie się chciało tego czytać.





7. W jakim dystrykcie byś żyła?

Byłby to zapewne dystrykt 13. A jak nie to 4 (tu jest morze, a poza tym FINNICK), 9 (bo tutaj jest żarcie), 1, lub 2 (a w tych dwóch dobra praca jak na Panem xD) . Za to test mi powiedział, że 12, co mi w sumie pasuje.




8. Jaki jest według ciebie najbardziej emocjonujący moment w Igrzyskach?

(SPOJLER) Oczywiście śmierć Finnicka, Prim, Coin i Snowa. Lubię też moment kiedy Katniss się kręci w tej swojej ślubnej sukience. O ten:
(i ogólnie wszystkie, które wymieniłam w ulubionych)





9. Jaką jedną rzecz zabrałabyś z domu na arenę?

Zależy od tego czy ma być to coś co ma mi przypominać o domu czy pomóc w przetrwaniu.
Jeżeli pamiątka to zapewne taki mój wisiorek na rzemyku z średniowiecznym półksiężycem, oczywiście jakbym go najpierw znalazła, bo za przeproszeniem ktoś mi go wypieprzył, a ja tu kurde umieram ze strachu, że go nie znajdę *dzięki ciociu, że postanowiłaś posprzątać moją biżuterię i przy okazji wszystko mi pogubić*
Jeżeli to drugie, to albo łuk, albo jakąś książkę o jadalnych roślinach, rozpalaniu ogniska, robieniu szałasu itp. Lub parę paczek zapałek, bo z tym zawsze łatwiej niż trzeć patyki przez godzinę.





10. Jaki jest twoim zdaniem najgorszy plan, jaki został wymyślony w całej trylogii?

(SPOJLER) Bez dwóch zdań zrzucenie tych wybuchających spadochronów, które zabiły Prim. Dobra może plan był niezły, bo nawet ja nabrałam się na to, że to Snow, ale Prim umarła.





11. Jaki jest twój ulubiony czarny charakter?

Co za pytanie, oczywiście, że Snow. Jest mistrzem w byciu czarnym charakterem. Coin też nie była najgorsza, ale Snow nadal ma pierwsze miejsce. I te białe róże, jego charakter i sposób bycia. Cudowny bohater, gratuluję autorce wykreowania takiej postaci.





12. Czego nie możesz doczekać się w filmie?

No film już jest więc... Ale nie mogłam się doczekać tego jak zrobią Effy w tych normalnych ciuchach xD






To już koniec, dzięki za przeczytanie ;)